Depresja- moja historia







Depresja – moja historia
Zdecydowałam się napisać o chorobie, która coraz częściej dotyka młodych ludzi. Nie chcę, żeby ten tekst był trudny w zrozumieniu, chcę Wam napisać o moich przeżyciach od serca. Chcę Wam pokazać, że głośne mówienie o depresji nie powinno być tematem tabu. Depresja to choroba – jak każda inna. Da się ją leczyć, a nieleczona prowadzi do śmierci.
Powiecie: ,,Szulc, puknij się w głowę, jaka depresja? Jaka Twoja historia? Ty się ciągle śmiejesz”. To prawda.  Żyję na wysokich obrotach,  jestem osobą głośną, towarzyską, sypiącą żarcikami. Jednak nie zawsze taka byłam, jak również to, że taka jestem wcale nie oznacza, że tak czuję się w środku.
Zacznijmy jednak od początku...
Jakie są objawy depresji?
Jest to powolny proces, który dopiero po dłuższym czasie ,,wychodzi na światło dzienne”. Choroba ta postępuje z dnia na dzień, a jej objawy u każdego mogą być inne. 
Jak to było u mnie?
Zaczęło się od niskiego poziomu odporności na stres i złości kiedy coś mi nie wychodziło. Przestałam mówić o swoich potrzebach. Stałam się mniej asertywna, poddawałam się presji społeczeństwa. Bałam się odrzucenia, słów:  ,,co powiedzą inni’’, a obawa bycia przez innych ocenianą towarzyszyła mi na co dzień. Właśnie dlatego,  kiedy wstawałam rano ,,naklejałam uśmiech” na twarz i rzucałam się w pęd życia. Wszystko, co robiłam było asekuracyjne,  a nie takie jakie bym chciała.  ,,Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana’’ – poszło na chwilę w zapomnienie. Maska komika towarzyszyła mi od świtu do zmroku, a po zmroku nie mogłam spać.
Jak tłumaczyłam sobie bezsenność i ciągłe poddenerwowanie?
,,Jestem zmęczona, to przesilenie, dużo robię”.  Nie dawałam sobie pozwolenia na chwile słabości. Nie było mowy o łzach, czy nawet o rozmowie z kimś na ten temat. Uznałam, że tak po prostu mam i muszę sobie sama z tym poradzić. Jak się później okazało - wcale nie musiałam.
Później pojawił się spadek odporności. Ciągle, nieustannie chorowałam. Niby były to zwykłe przeziębienia czy jelitówka, ale pojawiały się one każdego miesiąca. W mój grafik na stałe były również wpisane migreny i poranne mdłości. A ja wciąż z tym naklejonym uśmiechem lekceważyłam wszystkie sygnały. 
Kolejnym etapem był brak energii. Choć kocham swoją pracę, 
nie miałam siły podnieść się z łóżka. Robiłam to jednak,
bo strach był silniejszy niż brak energii – a to był błąd.
To właśnie strach powodował, że nie dawałam sobie odetchnąć. Bałam się dosłownie wszystkiego: ludzi, niepowodzeń.  Bałam się,  że mi się mięso przypali albo, że zupa  będzie za słona i spotka się to z krytyką.  Strach spowodował, że stałam się ,,towarzyską Nicol’’ na siłę, a później po prostu zamknęłam się w domu. 
Pierwsze spotkanie z rzeczywistością
Był listopad - jak teraz. Ja byłam już na tyle przygnębiona, że chodziłam do pracy w dresie. Wtedy też pojawiły się łzy. To wcale  nie było tak, że ja się sama zorientowałam co się dzieje. Mój najlepszy przyjaciel wysłał mnie do lekarza i dopiero wtedy zrozumiałam, że sprawa stała się poważna.
Nie każda osoba z depresją ma myśli samobójcze albo zalega na kanapie. 
Większość osób funkcjonuje zupełnie normalnie. Po pierwszej terapii nazwałam tę sytuację ,,jesienią w głowie” . 
Jak pomóc?
Tutaj pojawia się problem, że każdy z nas jest inny. Myślę jednak, że większość z Was zgodzi się ze mną, że nie ma nic gorszego niż usłyszeć:
 ,,Daj spokój, weź się w garść, ty zawsze jesteś silna, ty zawsze wygrywasz”. Może i tak. Może jestem silna i walczę, a dlatego wygrywam,  jednak teraz potrzebuję być chwilę smutna, potrzebuję żeby moi bliscy pozwolili mi być smutną. Porównuję to do żałoby. Żałobę trzeba przeżyć -  depresję też, żeby móc dalej się rozwijać, żeby później było lepiej.
Mam wspaniałych przyjaciół i wspaniałą rodzinę,  więc już po miesiącu terapii było znacznie lepiej. Wykluczyłam wszystkie czynniki z  mojego życia, które źle na mnie wpływały, a w tym ludzi. Terapia nauczyła mnie myśleć:  ,,olej to, świat się nie zawali, nie musisz nic nikomu udowadniać”. 
Co przyczynia się do depresji?
Odpowiedź brzmi: absolutnie wszystko. Nie musi to być trauma, ani złe doświadczenia. Czynnikiem może być zbyt duża presja,  zarówno społeczeństwa, jak ta, nakładana na siebie przez nas samych. Zbyt wysoko postawiona poprzeczka. Samotność, brak zrozumienia, a nawet geny.
Co najśmieszniejsze, czynnikiem depresji może być zbyt duża liczba znajomych, zbyt dużo pomysłów. Często chorują tzw. ,,ludzie sukcesu”, 
bo na szczycie zawsze jesteś sam. Brzmi to górnolotnie, wiem, ale taka jest prawda.
Dlaczego nie wstydzę się o tym mówić?
Bo teraz jestem silna. Bo w ,,poważaniu’’ mam co powiedzą osoby, które czytają ten artykuł i mojego bloga tylko po to żeby plotkować. Bo wiem, co przeżyłam i wiem, że trzeba o tym mówić. Należy zwiększać świadomość otoczenia, by nikt z Was również nie wstydził się prosić o pomoc. 
Mówi się o szczepieniach na grypę, o antykoncepcji, o aborcji. 
Mówi się głośno o różnych chorobach, są miesiące walki z rakiem piersi,
rakiem jamy ustnej. Tak samo otwarcie powinno się mówić o depresji, 
bo nie jest ona niczym innym niż właśnie chorobą. 
To, że zachorowałeś to wcale nie Twoja wina.
Rok temu nie opublikowałabym tego artykułu. Dzisiaj traktuję to jako kolejne doświadczenie w życiu, któremu dałam radę.
 Ty też dasz!

Comments

Popular posts from this blog

Higiena jamy ustnej w ciaży

Próchnica - choroba cywilizacyjna